W ostatnim czasie na całym świecie możemy zaobserwować coraz większą panikę związaną z wirusem COVID-19, czyli koronawirusem. Co ciekawe panika może być skutkiem procesu, który nazywam potocznie “pauperyzacją (ubożeniem) wiedzy” o której pisałem na LinkedIn w artykule: https://www.linkedin.com/pulse/na-skróty-czyli-pauperyzacja-ubożenie-wiedzy-greg-krzeminski/
Pierwsza teza, która narzuca się sama związana z dzisiejszym stanem to:
Przejrzenie dwóch artykułów w Internecie jak widać nie powoduje zrozumienia i pozyskania prawdziwej, sprawdzonej i rzetelnej informacji oraz wiedzy.
W dzisiejszym artykule, postaram się przedstawić kilka najważniejszych elementów, które moim zdaniem wywołują wszechobecną panikę. Kwestii zyskowności paniki nie będę dziś rozstrzygał. Zdecydowanie jestem bardziej po stronie praktyczno – eksperckiej.
Potoczność “ryzyka”
W potocznym rozumieniu ryzyko kojarzy nam się z kombinacją możliwości wystąpienia skutku (prawdopodobieństwem) oraz siły tego skutku. Jest to pewna próba usystematyzowania zagadnienia, które jak widać nadal wymyka się z ram i definicji. Wystarczy jednak, gdy zajrzymy do nieco innych definicji dotyczących ryzyka czy też zgłębimy, czym ono jest? Co jeśli uznalibyśmy, że ryzyko jest
NIEPEWNOŚCIĄ?
Jedno z moich ulubionych źródeł związanych z zarządzaniem to MFILES, czyli Encyklopedia Zarządzania. W kontekście koronawirusa możemy skorzystać z klasyfikacji ryzyka znanej nawet w zarządzaniu organizacją (nie tylko w środowisku eksperckim “bezpieczników”):
,,(…) ryzyko obiektywne- forma absolutna niepewności, która jest związana z niemożliwością przewidzenia rozwoju niektórych zjawisk.”
Źródło: https://mfiles.pl/pl/index.php/Ryzyko
Tu pojawia się pewne pytanie.
Czy zalecenia związane z prewencją wynikają z WIEDZY, czy z NIEWIEDZY o skutkach?
Pytając w prosty sposób:
- Czy zalecenia wynikają z wiedzy o zjadliwości wirusa i potencjalnych skutkach jego wystąpienia?
- Czy zalecenia wynikają z tego, że “wiem, że nic nie wiem”?
Analizy
Ex post vs ex ante? To pytanie zawsze zadaję na szkoleniach związanych z ryzykiem, analizą wpływu na biznes (BIA), zagrożeniami, kryzysami czy ciągłością działania. Na czym opierają się nasze analizy?
- Na danych historycznych, czyli Ex-post. Mierzymy co się wydarzyło, dopisujemy siłę ze znanych zdarzeń, częstotliwość wystąpienia skutków.
- Na prognozach, czyli Ex-ante. Predykcja co do skutków. A jeśli nie mamy materiału badawczego to…? W tym przypadku mam wrażenie, że wzięto pod uwagę skutki innych wirusów i skutki ich skutków. Czyli SARS, MARS, AH1N1, EBOLA, HIV, HPP itp. a patrząc przez pryzmat paniki zastanawiam się, czy nie sięgamy nawet do grypy “hiszpanki”, tyfusu… Tak to sarkazm.
Uspokajając (?). Nie, jednak nie chcę uspokajać. Chcę, aby ludzie myśleli. A faktem jest to, że NIE MA DANYCH.
- A jeśli nie ma tych danych – to nie wiemy, czy umrze 100% czy 5%. Na razie około 2,5% + dane z Chin niepublikowane, kolejne około 8tys osób w stanie krytycznym, a to podnosi do około 4-5%;
- A jeśli nie ma danych – to nie wiemy tak naprawdę, czy powyższy wskaźnik jest prawdziwy. Bo wirus ten może przebiegać bezobjawowo u osób młodych i poza grupami ryzyka (podatnymi na zachorowania z ciężkim przebiegiem).
Ponowię pytanie, ale lekko zmodyfikowane:
Czy informacje związane ze skutkami wynikają z WIEDZY, czy z NIEWIEDZY o skutkach, w tym odsetku skutków katastrofalnych (zgony)?
Ponownie upraszczając:
- Czy mamy pełny materiał analityczny do oceny jaki procent ludzi przechodzi chorobę wywołaną wirusem bezobjawowo, objawowo, ciężko, śmiertelnie?
Wniosek:
Wniosek wcale nie będzie związany ze zjadliwością wirusa, jego mutacjami, odpornością. Bo naprawdę to nic o tym nie wiemy. Będzie dotyczył tego, JAKI RODZAJ RYZYKA nam towarzyszy.
Jest to ryzyko NIEPEWNOŚCI, związane z brakiem danych historycznych. W związku z tym opierać się musimy na predykcji związanej ze skutkami i bieżącej obserwacji sytuacji. Z powodu braku skutecznych metod szybkiej diagnostyki jak i zróżnicowania podatności ludzi, dane statystyczne mogą być jednak niewiarygodne. Jedyna dana dotycząca podatności mówi o grupach wysokiego ryzyka (nomen-omen) czyli osób osłabionych (czy z powodu wieku, czy chorób).
Przeczytaj naszą analizę koronawirusa wykonaną na modelu BOW-TIE: Koronawirus – analiza ryzyka
Jak zarządzać?
Klasyfikacja rodzaju ryzyka daje już świetne wytyczne do sposobu zarządzania potencjalnym ryzykiem. Dla przypomnienia mamy co do zasady dwa modele działania:
- Zarządzanie bezpieczeństwem – dla ryzyk generowanych przez rozpoznane zagrożenia z szacowanymi podatnościami, pracujemy co do zasady na predefiniowanych zestawach zabezpieczeń (organizacyjnych, technicznych). W skrócie oznacza to, że potrafimy ze sporym prawdopodobieństwem oszacować zagrożenia, w tym możliwość wystąpienia i ich siłę oraz skutki również z przypisaniem prawdopodobieństwa i siły. Dzięki temu potrafimy przygotować zestawy zabezpieczeń, sprawdzić ich skuteczność i doskonalić.
- Zarządzaniem kryzysowym – dla ryzyk generowanych przez nowe, nierozpoznane zagrożenia, o zagadkowej sile oddziaływania i możliwości zaistnienia, jak i równie zagadkowych (nierozpoznanych i niewyskalowanych) skutkach. W tym przypadku pracujemy co do zasady na tzw. kole decyzji, a podstawą są okresowe raporty sytuacyjne. Innymi słowy procedury czy zasady działania oraz zabezpieczenia dobierane są dynamicznie, często z dużą dozą przesady.
W przypadku obecnego wirusa oczywistym jest, że pracujemy na zasadzie zarządzania kryzysowego, a nie zarządzania bezpieczeństwem. Gromadzimy dopiero dane, zbieramy informacje o możliwości (prawdopodobieństwie) zachorowań, podatnościach, a następnie skutkach sprowadzonych do stanu zdrowia. Od bezobjawowego, przez ciężki przebieg do zgonu.
Pułapka uproszczenia?
Niestety z uproszczenia rozumienia ryzyka w sposób potoczny powstała obecna sytuacja. Środki bezpieczeństwa należy stosować, ale ze zrozumieniem, że nie są one stosowane w celu przeciwdziałania “świadomemu” zagrożeniu, a wręcz przeciwnie. Stosujemy je PROFILAKTYCZNIE, bo wcale nie jest pewne, że zakażenie w stosunku do nas (lub podobnego podmiotu) będzie niebezpieczne. Może być mniej niebezpieczne niż grypa, która tylko w lutym pochłonęła 23 osoby, a zachorowało około 800.000 osób. Nie 6 jak na koronawirusa – 800.000.
Pułapka autorytetu
Światowa Organizacja Zdrowia, czyli WHO wydając zalecenia nie do końca precyzyjnie wskazuje podstawę. Być może wynika to z chęci “uspokojenia” sytuacji. Bo jakby wyglądał komunikat:
“ej, nie wiemy wiele o korona, więc chrońcie się na wszelki wypadek”
Gdyby tak było to niestety świadczyłoby to o ogromnych brakach w komunikacji kryzysowej.
Podsumowanie
Oczywiście można rozumieć zwykłego obywatela każdego kraju, że boi się. Jego prawo. Ma również prawo do wiedzy i informacji. Mnie osobiście zaskakuje postawa wielu specjalistów od ryzyka. Postawa, w której za mało jest wskazania tego, że:
ŚRODKI PREWENCYJNE WYNIKAJĄ Z BRAKU DANYCH HISTORYCZNYCH O SKUTKACH WIRUSA.
A jak wiadomo, środki prewencyjne dotyczące niezbadanych zjawisk są z reguły tymi z “górnej półki”. Czy jak w Polsce się mówi – “z grubej rury”. Mimo, że nie zawsze potrzeba.
I nie. Wcale nie jestem przeciwnikiem stosowania tych środków. Jestem zwolennikiem wiedzy. Tego, aby ludzie wiedzieli DLACZEGO takie środki wdrożono.
Zapraszam na szkolenie Szacowanie i ocena ryzyka, na którym wykonamy dodatkowo analizę zagrożeń 17-18 marca 2020 w Warszawie. Informacje oraz zapisy: szkolenia@essa.pro