Od wielu lat w branży bezpieczeństwa fizycznego mamy do czynienia z dziwną sytuacją związaną z tworzeniem założeń do systemów zarządzania oraz szukania wymagań wobec nich. Źródło tych wymagań możemy podzielić na:
- Klient tak chciał – często wskazywane wymaganie w gronie osób sprzedających usługę, czyli działów sprzedaży, handlowych, czy klienta kluczowego;
- Bo tak robiłem zawsze – to z kolei wyjaśnienie ze strony security managerów, asset protection managerów, szefów bezpieczeństwa zatrudnionych bezpośrednio
w organizacjach.
Niestety, zarówno pierwszy, jak i drugi sposób podejścia stosunkowo niebezpieczny. Zarówno dla klienta, jak i organizacji świadczącej usługę. Podejście „klient tak chciał” może doprowadzić do wyłączenia odpowiedzialności agencji ochrony za swoje działania, a co najmniej solidarną odpowiedzialność zlecającego usługę z wykonującym. Skoro klient sam narzuca organizację ochrony, jest odpowiedzialny za to, co pracownicy będą robić oraz to,
w jaki sposób skonfigurowane zostały zabezpieczenia techniczne. W skrajnych przypadkach (a wcale nie było ich tak mało
w ostatnim czasie), może dojść też do odpowiedzialności karnej w formie sprawstwa kierowniczego. Zapisana procedura po stronie klienta to wprost zlecenie wykonania bądź zaniechania czynności przez personel bezpieczeństwa.
Podejście drugie zobrazuje jeden z autentycznych przypadków. Po powrocie z krajów podwyższonego ryzyka pewien człowiek założył firmę ochrony. Nie zauważył, że w Polsce są inne regulacje, co samo w sobie stanowiło ogromny problem. Jednak najbardziej dobitnym przykładem złego importowania rozwiązań było zakupienie dużych aut dla grup interwencyjnych.
Czas dojazdu w mieście znacznie się wydłużył. Trudno samochodem terenowym wykorzystać luki w korkach. Nawet najlepszy kierowca nie da rady się przecisnąć tam, gdzie fizycznie nie wjedzie duże auto. Tam to przecież działało.
Przykładów można podać wiele. Skupmy się jednak na rozwiązaniu. Odpowiedź na pytanie – jak zorganizować bezpieczeństwo w sposób skuteczny i prawidłowy jest stosunkowo prosta. Zrozumieć, że jest to proces zarządzania bezpieczeństwem.
Ma więc następujące po sobie etapy:
- Określenie środowiska (rozumianego w szerokim ujęciu) dla ochrony – wynikać ono będzie z prawidłowego zidentyfikowania charakterystyki obiektu. To na tym etapie odnajdziemy przepisy prawa, które obligują nas do zapewnienia takiego, a nie innego poziomu ochrony. To z charakterystyki będą również wynikać umowy wpływające na wymagania wobec ochrony, np. dostawcy substancji niebezpiecznych to transport tzw. ADR i ich właściwa obsługa. To wreszcie z samego procesu produkcyjnego, czy usług wynikać będzie szereg zagrożeń, ponieważ do zagrożenia ich przerwaniem lub zakłóceniem będziemy wykonywać analizę zagrożeń;
- Analiza zagrożeń – czyli wskazanie miejsc zagrożonych kradzieżą, zniszczeniem mienia czy wejścia osób nieuprawnionych. Mając prawidłowo przygotowaną charakterystykę, wiemy, które rejony obiektu są szczególnie zagrożone wtargnięciem osoby nieuprawnionej. Wiemy również, które z elementów instalacji, dla nas składniki majątkowe (mienie) są szczególnie ważne nie tylko ze względu na swoją wartość finansową, ale i procesową.
Po analizie zagrożeń zawsze powinno dojść do spotkania z klientem. To po jego stronie jest wskazanie, które zagrożenia uznaje za akceptowalne. Formalnie, które ryzyka wynikające z zagrożeń są dla niego do zaakceptowania i nie chce żadnych działań,
a które są tak poważne, że należy je objąć systemem ochrony fizycznej.
Posiadając tę wiedzę, można przejść do projektowania systemu zarządzania bezpieczeństwem, z uwzględnieniem już istniejących zabezpieczeń. To tutaj tworzona jest koncepcja ochrony, obejmująca ochronę fizyczną, zabezpieczenie techniczne, ale również działania po stronie klienta. Zachowanie pracowników, organizacja ruchu i wiele innych elementów.
Dzięki takiemu podejściu do kształtowania systemu ochrona będzie profesjonalna. Czyli odpowiadająca na realne potrzeby, wymagania i zagrożenia. Z odpowiednimi, adekwatnymi środkami ochrony, oparta o współpracę na linii zleceniodawca
– zleceniobiorca. Niezależnie, po której stronie znajduje się czytelnik, warto pamiętać, że bezpieczeństwo to gra zespołowa.